Lato. Wybór na przyszłą żonę króla.
Lily przyszła w niebieskiej długiej sukni, i jej brązowych włosach spiętych w kok. William siedział na swoim tronie. Jak miał on wybrać swoją żonę? Jest to dość proste. Król będzie sobie troszkę z nimi siedzieć. Kandydatek jest 23. Jedną z nich jest właśnie Lily. Przyszła po prostu by zobaczyć Williama, zobaczyć jak się ma. Porozmawiać...
Jak byli mali to się przyjaźnili. William był śmiesznym chłopakiem. Przyjaznym... I się zakochała. Ale jak szkoła się skończyła to obaj poszli w swoje strony. Lily dobrze wiedziała że on jej nie kochał. Ale i tak przyszła. Już i tak straciła dla niego uczucia.
- Nastepna!
Wykrzyknął obrońca. To była kolej Lily. Widziała jak inna dziewczyna wraca z pokoju króla na korytarz. Lily wstała i podeszła do drzwi. Wachała się, ale otworzyła drzwi. Dalej traktowała go jak przyjaciela
- Dzień dobry... William.
William popatrzył na nią, jego oczy pełne pogardy... Lily już wiedziała że się zmienił. Brak słów ale wiedziała, usiadła na najbliższym krześle.
- Jestem twoim królem. Okaż mi szacunek.
Odpowiedział. Jego głos okazywał więcej pogardy niż jego wzrok.
- ... No dobrze... Wasza wysokość...
Lily uznała że nie ma co się kłócić.
- Przejdźmy do konkretów. Po co tu przyszłaś?
- Chciałam cię zobaczyć, a co...?
13Please respect copyright.PENANAzCpKrfrkeg